Internet i sieć powstały w myśl pięknej idei - łączenia świata i ludzi za pomocą rozległych sieci komputerowych i przesyłania w ten sposób informacji. W wizualizacjach tych połączeń widzimy często ażurową siatkę wątków, rozrastającą się strukturę, gęstych, rozbudowanych i rozległych pasm, nieustannie tworzących nowe pomosty i rozgałęzienia. Wiedza, komunikacja poza wszelkimi granicami, materiały wizualne, dźwiękowe, tekstowe, milionowa publika - wszystko dostępne jest już za sprawą kliknięcia myszką czy stuknięcia palcem.
Niestety, mimo wielu wartościowych inicjatyw, Internet to wyjątkowo rozrzutne i niegospodarne miejsce. Wyobraźmy sobie, że jego kanałami toczą się tony śmieci, odpadów, spamu i treści o wątpliwej wartości, które ze szlachetnej wizji połączenia całego świata - World Wide Web - tworzą Wielkie Wstydliwe Wysypisko. Te cyfrowe śmieci zanieczyszczają środowisko i naszą planetę, tworząc pesymistyczne prognozy dla przyszłych pokoleń.
Z pomocą i pewną nadzieją przychodzi tutaj idea zielonego internetu i zrównoważonego sposobu tworzenia stron internetowych, które uzmysławiają znaczenie tego cyfrowego giganta w kontekście stanu naszego środowiska. Na szczęście, nie jest on autonomicznym tworem poza kontrolą, a zarówno jego twórcy, jak i użytkownicy mają wpływ na to, w jaki sposób może wyglądać i funkcjonować. To, od czego warto zacząć, to zwykła świadomość pewnych mechanizmów, dlatego zagłębmy się w tematykę zielonego internetu i dowiedzmy się, co możemy zrobić, by uczynić go lepszym miejscem.
Zrównoważony internet i strony internetowe - czyli jakie?
Zapewne przez wielu z nas termin “zrównoważenia” może być traktowany jako enigmatyczne określenie pochodzące z doktryn ekonomicznych. Może wręcz odstraszać, kojarząc się z modnymi ideami, synonimem “ekologiczności”, czy projektami opłacanymi z publicznych pieniędzy, które mają szczytne cele, ale zwykle nic konstruktywnego i długofalowego ze sobą nie niosą.
Zrównoważone mogą być obecnie m.in. rozwój, wzrost, miasta, polityka, biznesy, czy ekologia. Nie podważając celu i wspaniałomyślności tych zagadnień, wielu z nas może reagować na nie z rezerwą, jak na puste hasła reklamowe, czyniące coś atrakcyjnym, podążającym za współczesnymi trendami, wymienianymi często jednym tchem z innymi istotnymi zagadnieniami społecznymi - inkluzywności, dostępności, czy równouprawnienia.
Szokujące tym samym, dla ludzi światłych, wierzących w przyszłość technologii, może wydawać się powiązanie zrównoważenia ze stronami internetowymi. Czyżby i obszar technologii miała objąć projektowa terminoza? W jaki sposób ekologia, oprócz stron internetowych ekologicznych organizacji, może dotyczyć tego zagadnienia? Czy internet trzeba równoważyć — przecież zależy nam na jego rozroście i objęciu całego świata, dotarciu do wszystkich ludzi. Z jednej strony tak, jednak wszystko ma swoją cenę i powinno mieć swoje granice. Nieskończony wzrost i rozwój na skończonej planecie nie jest możliwy. Dotyczy to również internetu.
Zrównoważenie internetu, a tym samym stron internetowych i innych cyfrowych produktów powinno już teraz stać się priorytetem nie tylko globalnej polityki światowej, ale również korporacyjnych i indywidualnych decyzji. Aby być zrównoważonym, internet musi analizować swoje procesy, optymalizować i wywiązywać się ze swoich obowiązków w zakresie środowiska.
Rozumiejąc jego kolosalny wpływ na środowisko, możemy wskazać drogi, w których możliwe jest połączenie technologicznego postępu i rozwoju z dbałością o przyszłe pokolenia, przy jednoczesnym poszanowaniu planety. Zanim przejdziemy do rozwiązań, pochylmy się najpierw nad tym, co takiego powoduje, że internet, ten wspaniałomyślny, niematerialny koncept, wpływa negatywnie na środowisko.
Nie ma niczego za darmo - internet w rozrachunku
Dla wielu internet w związku ze swoją niematerialnością może wręcz wydawać się naturalnie ekologicznym bytem. Jest niczym powietrze, które wdychamy, żeby żyć, gdzieś tam unoszące jako niematerialna substancja. Cyfrowość i wirtualność utożsamiana jest z ekologią. W końcu zamiast papierowych książek, dla których były ścinane drzewa, czytamy te w cyfrowych wersjach. Nie mamy potrzeby latać w dalekie delegacje, bo większość pracy, uzgodnień, spotkań, nawet tych międzynarodowych, możemy zorganizować w wersji online. Wysyłamy cyfrowe maile i faktury, zamiast tradycyjnych listów.
Czy internet jest zatem bardziej ekologicznym rozwiązaniem? Niestety nie. A czasami wręcz odwrotnie. Internet, nawet jeśli wygląda na bezpłatny i dostępny dla wszystkich, ma swój koszt - jest nim generowany ślad węglowy negatywnie wpływający na stan naszego środowiska.
Konkretne dane i badania odsłaniają szokującą prawdę. Gdyby Internet był krajem, byłby szóstym najbardziej zanieczyszczonym miejscem na świecie. Jak to możliwe, że coś niematerialnego może przyczyniać się do tak znaczącego środowiskowego wpływu? Otóż technologie cyfrowe mają swoją realną wagę i cenę. Jak pisał Gerry McGovern w swojej książce “World Wide Waste” (2020):
Cyfrowość jest fizyczna. Każdy bit jest wspierany przez atom. Każda pojedyncza akcja w technologii cyfrowej kosztuje Ziemię energię. Jak wyłączysz prąd, wyłączysz również to, co cyfrowe. Technologia cyfrowa domaga się coraz większego udziału energii i zasobów Ziemi i jest głównym czynnikiem przyczyniającym się do generowania toksycznych śmieci (...)
Internet, a tym samym i strony internetowe, tak jak wszystko na świecie potrzebuje energii do istnienia. I to nie jest oczywiście jakaś magiczna moc czy bóstwo, które je napędza. Internet to elektryczność, która sprawia, że działają zarówno urządzenia, dzięki którym możemy korzystać z internetowych źródeł, jak i serwery służące do przechowywania danych.
Prozaicznie, bo poprzez podłączenie do prądu, mogą odbywać się procesy służące do przesyłu informacji w postaci stron internetowych, aplikacji, danych cyfrowych. To wiedza niby banalna, ale chyba nadal nie do końca uświadomiona, że wszystko, co robimy w internecie, ma swój ekwiwalent w energii, która została wytworzona i zużyta. Każde obejrzenie filmu, scrollowanie mediów społecznościowych, wysłanie maila czy czytanie artykułu - wszystko kosztuje energię.
Sektor IT i internet potrzebują odpowiedniej ilości energii, aby osiągnąć swoje cele. I nie jest to mała liczba. Naukowcy szacują, że obecnie zapotrzebowanie na dane cyfrowe kosztuje nas około 416,2 terawatów rocznie – tyle energii zużywa w ciągu roku cała Wielka Brytania.
Przemysł IT, poprzez dzisiejsze zużycie energii elektrycznej, odpowiada za około 4% wszystkich globalnych gazów cieplarnianych. Większość czytelników może się oburzyć, porównując wspomniane “marne” 4% z pozostałymi 96%. Jeżeli jednak dodamy, że jest to wielkość porównywalna do tego, co obecnie jest wytwarzane przez cały przemysł lotniczy, a ponadto wartości te będą zmieniać się bardzo szybko w najbliższym czasie, możemy zacząć się poważnie niepokoić.
W rocznym raporcie internetowym firma Cisco przewiduje, że w 2023 roku dwie trzecie światowej populacji będzie podłączone do Internetu. Oznacza to, że będzie około 5,3 miliarda użytkowników Internetu (66 procent światowej populacji), czyli tym samym ponad 5 miliardów osób głodnych danych i, niestety, generujących zawrotną ilość CO2 podczas surfowania po sieci i korzystania z energii elektrycznej.
Prognozy idą jeszcze dalej – Lotfi Belkhir i Ahmed Elmeligi, autorzy artykułu opublikowanego w „Journal of Cleaner Production” w 2018 roku, oszacowali, że w 2040 roku technologie komunikacyjne będą zużywały 14% światowej energii, a więc o 10% więcej niż w 2020 roku.
W całym tym apetycie na konsumpcję coraz większej ilości danych przez rosnące grono użytkowników internetu łaknących najszybszego i najbardziej angażującego doświadczenia cyfrowego, będziemy musieli zastanowić się, jak sprawić, by ten nieposkromiony wzrost był przyjazny dla środowiska i w rezultacie osiągnąć neutralność emisyjną w sektorze IT.
W obszarze tym, warto rozpocząć od pierwszego kroku w kierunku pozytywnych zmian - świadomości wpływu internetu na środowisko. Kolejnymi zaś będzie świadome konsumowanie internetu, ale też jego tworzenie, poprzez wdrażanie przemyślanych, zrównoważonych projektów, mających możliwość zmiany na szeroką skalę.